Islandia to kraj lodu i ognia ze sporą domieszką wiatru i deszczu. Przynajmniej taką jej odsłonę mogłam podziwiać w marcu ubiegłego roku.
A jest co podziwiać, ponieważ wyspa kryje sporo skarbów, których nie sposób opisać w jednym artykule.
Czarne i diamentowe plaże, wodospady, gejzery, gorące źródła i lodowce sprawiają, że Islandia zajmuje wysoką pozycję na liście najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Z pewnością zajmuje ją na mojej prywatnej liście, ale z tą opinią zdają się zgadzać filmowcy z całego świata, ponieważ kręcono tam takie filmy jak: Tomb Raider z Angeliną Jolie czy kasowy przebój Christophera Nolana Interstellar.
I chociaż Islandia zaskakuje malowniczą naturą, nieskażoną ludzką ręką, znajdują się tam również obszary, gdzie ściera się działalność człowieka i siły przyrody. Jednym z takich miejsc jest czarna plaża Sólheimasandur i znajdujący się na niej wrak samolotu Dakota C-117.
Był 21 listopada 1973 roku
Był 21 listopada 1973 roku, gdy pilot amerykańskiej marynarki wojennej wraz z sześcioosobową załogą wystartował z Höfn, niewielkiego miasta na południowo-wschodnim wybrzeżu Islandii. Celem był port lotniczy Keflavík oddalony o około 500 kilometrów.
Co się stało po drodze? Najbardziej prawdopodobna wersja zakłada złe warunki atmosferyczne, o które nie trudno na Islandii, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. I tak podróż zakończyła się przymusowym twardym lądowaniem na plaży Sólheimasandur.
Załoga wyszła bez szwanku, czego nie można było powiedzieć o samolocie. Nie nadawał się on już do użytku, nie opłacało się również przetransportować go do bazy. Samolot został rozebrany z najcenniejszych części, a wrak zostawiony na pastwę islandzkiej pogody.
W tym roku minie 50 lat od katastrofy, ale przez długi czas wrak był tylko lokalną ciekawostką. Wszystko zmieniło się za sprawą pewnego teledysku.
Justin Bieber pokaże Ci piękno Islandii
Drugą znaczącą datą dla samolotu Dakota C-117 (w niektórych publikacjach mylnie nazywanego DC-3) jest 2 listopada 2015 rok, czyli dzień, w którym Justin Bieber wypuścił teledysk do piosenki I’ll show you. Dla jednych będzie to kolejna katastrofa w tej historii, dla innych przykład marketingowej siły popkultury.
Klip został nakręcony w południowych regionach Islandii i można w nim podziwiać m.in. wodospady Seljalandsfoss i Skógafoss czy właśnie wrak, po którym Bieber jeździ na deskorolce. Faktycznie, wideo jest pełne pięknych ujęć, a magazyn Billboard docenił estetykę teledysku, zwłaszcza jego naturalną scenerię. Tym, którzy nie mają alergii na muzykę kanadyjskiego piosenkarza, polecam obejrzeć nagranie. Pozostali mogą skorzystać z opcji wycisz;)
Dlaczego ta data była taka ważna? Bo właśnie wtedy rozpoczęła się era prawdziwej popularności wraku, który stal się obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Islandii. Niestety, rosnące zainteresowanie ma także swoje ciemne strony, ponieważ przyczynia się do szybszego niszczenia samolotu.
Następny przystanek: plaża Sólheimasandur
Czy to Bieber odpowiada za popularność wraku? Jego teledysk z pewnością przypomniał o samolocie, ale nie bez znaczenia jest również lokalizacja. Czarna plaża i bezkresny ocean z jednej strony, z drugiej zaś majaczące w oddali góry i lodowce Islandii.
Jak więc dotrzeć do wraku, aby móc podziwiać te widoki na własne oczy? Poniżej znajdziesz krótki poradnik (stan na 2022 rok).
Plaża leży w bezpośrednim sąsiedztwie drogi nr 1. Turystom został udostępniony parking, gdzie można bezpiecznie zostawić samochód, bo wrak znajduje się na prywatnym, ogrodzonym terenie. Chętnych czeka więc kilkukilometrowy spacer lub kurs busem.
My zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję. Druga jest dostępna wyłącznie w godzinach 10:00-17:00 i kosztuje 19 euro (ok. 2800 koron islandzkich). W cenie biletu jest transport tam i z powrotem (ok. 15 minut w jedną stronę) oraz kwadrans na zdjęcia przy wraku.
Polecam jednak spacer (ok. 3,5 km w jedną stronę), który daje okazję do podziwiania islandzkich krajobrazów – oczywiście w przypadku ładnej pogody, a ta potrafi zmienić się w ciągu paru minut. Taki niezaprzeczalny urok Islandii.
Do plaży prowadzi tylko jedna droga – ta, którą kursują busy. Jest całkiem wygodna, ale dobre buty trekkingowe to podstawa. Samego wraku nie można przeoczyć, stanowi on główny punkt plaży i jest zazwyczaj otoczony turystami. My przybyliśmy na miejsce ok. 18:00, a i tak natknęliśmy się na kilkanaście innych osób.
Samolot jest ogólnodostępny, można wejść do środka, a nawet na jego dach, co też czyni wielu turystów. Nie jest to zabronione, jednak z pewnością przyczynia się do szybszego niszczenia wraku.
I tyle. Na całą wycieczkę trzeba przeznaczyć kilkadziesiąt minut w wersji z busem lub minimum 2,5 godziny w przypadku kilkukilometrowego spaceru. Czy warto? Zdecydowanie tak, bo wrak samolotu robi surrealistyczne wrażenie. O tym jednak najlepiej przekonać się na własne oczy, do czego serdecznie zachęcam.